Jeszcze raz powtórzymy, że czasoprzestrzeń jest wredna i czasem trudno ją zagiąć w celu wspólnego poanalizowania. Nawet z pomocą internetu. Niemniej przepraszamy tych, którzy na analizę czekali. Ale myślimy, że na opko, które dzisiaj zaprezentujemy, warto było czekać.
Dotyczy ono Sakury, bohaterki anime Naruto, tu występującej w roli jedynej córki cesarza Francji. Niestety, aŁtorka opowiadania nie zdradza którego i już we wstępie oznajmia, że jej utwór to czysta fikcją i nie ma nic wspólnego z faktami historycznymi. My natomiast jesteśmy zdania, że licentia poetica nie zwalnia z odpowiedzialności za reaserch i dbałość o szczegół, więc podczas analizy dostawałyśmy piany na ustach.
A co konkretnie nas czeka w cesarskim pałacu? Oj, dużo: wizyta cesarza Włoch w tradycyjnym stroju, napady wesołości, gadające meble i chichoczące ściany, zielonookie słonice, przyjaźń instant i kłótnie przedszkolaków. Dowiemy się także, jaka jest pałacowa moda, gdzie można zakwaterować stadko cesarzy, jakie kolory kontrastują ze sobą i jakie były prawdziwe przyczyny wojny francusko - rosyjskiej.
W tym tygodniu dołączamy również obiecany bonus w postaci minianalizy krótkiego opowiadania, będącego alternatywnym zakończeniem 5. części Harry'ego Pottera.
Nie przedłużając więcej - zapraszamy do czytania.
Adres analizowanego bloga: http://the-first-love-is-great-because-is-beautyfull.blog.onet.pl/
Analizowały: Dżul i Koona.
Witam Was drodzy czytelnicy bardzo serdecznie i gorąco:) Założyłam tego
bloga sama nawet nie wiem z jakiego powodu, ale go założyłam..
Najważniejsze, to mieć dobry powód.
Ale ta duma, że go założyła (wskazują na to
repetycje) jest niemal urocza.
Będzie on opowiadał historię może niezbyt zgodną z faktami
historycznymi, ale cóż się dziwić... To będzie czysta fikcja:)
Zapowiada się jazda bez trzymanki...
Czujmy się ostrzeżone.
Mam jednak
szczerą nadzieję, że Wam się spodoba... Więc jak zaczęłam będzie to opowieść o
młodej córce cesarza Francji(w sensie, że któregoś
Napoleona?), która musi dużo przejść, żeby poznać i znaleźć tę jedyną
miłość...
Za to tę drugą miłość znalazła bez trudu.
Pozdrawiam i
mam nadzieję, że Was usatysfakcjonuję:)
Masochistów takich jak my - wręcz dogłębnie.
Pewnego pięknego dnia, ze snu budziła się śliczna młoda dziewczyna.
Minęły dokładnie dwa lata od śmierci jej matki.
“Jaki piękny dziś dzień! Idealny na drugą
rocznicę śmierci mojej matki!” wykrzyknęła radośnie Mary Sue i czym prędzej
wyskoczyła z łóżka, by dokonać porannej toalety.
Teraz mieszka ona z ojcem, którego mimo jego srogości kocha. Dziewczyna
jest córką cesarza Francji i jego następczynią, ponieważ władca nie ma syna.
Aha, czyli cesarz nie dość, że nie rozwiódł
się z małżonką, która nie dała mu męskiego potomka, ale po jej śmierci żyje w
celibacie? Wzruszające.
Oj, naiwne dziewczątko. Żadna kobieta nigdy
nie została głową Francji, a wątpię, żeby nawet dla Mary Sue ten dziwny naród
zrobił wyjątek.
Nazywa się Sakura Haruno.
I w
tym momencie wszystko staje się jasne.
Dobra Japonka na francuskim tronie nie jest
zła.
Wstała i powędrowała do swojej łazienki, gdzie szybko wykonała poranne
czynności.
Fuck yea. Nawet cesarzówna, kiedy jest Mary
Sue, nie skorzysta z usług służby, tylko sama wykona poranne czynności.
Porządek musi być!
Co jej będzie jakiś plebs przywilej
porannych czynności odbierał.
Ubrała na siebie jasno zieloną
suknię ślicznie wyszywaną kwiatowymi wzorami, a włosy tylko rozczesała i
pozostawiła rozpuszczone. Sięgały jej one do pasa, a ich kolor był różowy.
Od razu widać, że jest na bieżąco z ówczesną modą.
Oczami swej duszy widzę te zastępy mdlejących dam
dworu, którym z trwogi zabrakło tchu na tak niecodzienny widok. Swoją drogą,
dlaczego aŁtoreczki zawsze ubierają Sakurę w zielone suknie? Może i jestem
daltonistką, ale jak dla mnie, zieleń i róż raczej nie współgrają ze sobą.
E, lepsze to, niż czerwone wdzianko, które włożyli na
Sakurę twórcy anime. Bądźmy szczerzy, ten odcień różu z niemal niczym się dobrze nie komponuje.
Oczy dziewczyny były zielone i
"żywe".
Moje za rozdział lub dwa będą za to martwe.
Jak u zombiaka.
Nie, to ona ma oczy zombie. Takie żywe w
cudzysłowie, w sensie, że nieumarłe.
Sakura szybko ubrała buty pod kolor kreacji i wybiegła z pokoju,
kierując się do ogromnej jadalni w pałacu.
I sobie tak radośnie latała po pałacu,
powiewając różowymi włosami, nie zaczepiana przez żadnych dworzan.
AŁtorka uprzedzała, że to opowiadanie to
czysta fikcja, więc nie ma się czemu dziwić.
Co nie znaczy, że nie będę się czepiać. ^^
Na miejscu czekało na nią pyszne śniadanie i ojciec z poważną miną. Już
wiedziała, a raczej przypuszczała, o czym ojciec chce ją poinformować.
Obstawiam ślub!
Gdyby w rzeczywistości poważna mina rodzica
za każdym razem oznaczała ślub, to byłabym zatwardziałą poligamistką.
Ale ty nie jesteś arystokratką. W przypadku
młodej cesarzówny nie widzę innego powodu, żeby z nią poważnie rozmawiać.
No skądże. Na pewno nie sprawia żadnych
problemów i przestrzega etykiety.
-Witaj ojcze!- przywitała się grzecznie, po czym usiadła z drugiej
strony długiego stołu.
A przepisowe dygniecie i pocałunek w dłoń,
to gdzie?
Na wakacjach, daleko, daleko od Opkolandii.
-Witaj kochanie...- odpowiedział i delikatnie się uśmiechnął- Wiesz, że
musimy porozmawiać?- zapytał z nadzieją.
-Tak, wiem ojcze... Ale proszę mów- zgodziła się.
Zbytek łaski.
-Sakuro... Jutro kończysz 15 lat... Chciałbym wyprawić Ci bal...
-Ojcze błagam- przerwała mu lekko zirytowana. Nie lubiła tego typu
przyjęć. Ogólnie w ogóle nie przepadała za przyjęciami.
Brak znajomości zasad etykiety przy
piastowaniu wysokiego stanowiska *check*.
Przeszkadzało jej, że to cesarz, a nie ona,
jest w centrum uwagi?
-Nie przerywaj mi!... Więc zaproszenia juz miesiąc temu rozesłałem.
Dziś zaczną się zjeżdżać pierwsi goście...
-Wasza cesarska mość, chciałbym przekazać, iż przyjechał już cesarz
Włoch z rodziną...- wysapał zdyszany służący wpadając do jadalni.
Co to za alternatywna rzeczywistość, w
której cesarzów jak mrówków, w dodatku mówiących jak wieśniacy?
Cesarz Włoch tak po prostu sobie
przyjechał? Pewnie stoi w korytarzu, czekając, aż ktoś go wpuści.
Żeby tylko stał w korytarzu! Pewnie kazał
się wysadzić pod bramą i teraz się dobija.
-Dziękuję... Możesz wyjść!- poczekał aż odejdzie i dodał- Idziemy!
Trzeba ich przywitać...- oznajmił i wstał- Tylko proszę, zachowuj się jak
przystało!
-Jasne!- syknęła i podreptała za ojcem.
Oh my, co za ciężkie życie się ma, kiedy
jest się następczynią tronu. Trzeba witać władców różnych państw i zachowywać
się przyzwoicie... aż głowa pęka od roboty.
Szli i mijali po drodze wiele portretów rodzinnych, które wisiały na
ścianach. Gdy doszli do wielkiego holu w centrum pałacu, ich oczom ukazały się
trzy dostojne postacie.
Ha, byłam blisko z tym korytarzem.
Po czym rozpoznaje się z daleka dostojność?
Po gabarytach?
Może stały w miejscu wyznaczonym dla
dostojnych postaci, podczas gdy reszta musiała czekać po drugiej stronie holu,
pod tabliczką “plebs”?
Były to dwie osoby i jedna mniej więcej w wieku zielonookiej.
Ludzie dzielą się na rówieśników Maryśki i
całą resztę.
Mężczyzna miał siwe już włosy i
wąsa. Był ubrany w tradycyjne dla cesarza Włoch ubrania.
Nie jesteś w stanie czegoś opisać? Użyj
przymiotnika “charakterystyczne”! On zatuszuje każdy przejaw twojej niewiedzy i
ukryje niedociągnięcia w określeniu czasu akcji i realiów historycznych!
Ałtorko, jak już chcesz mieć cesarza w
tradycyjnym stroju, to umieść swoich bohaterów w odpowiednim okresie
historycznym w Chinach albo innej Japonii.
Kobieta miała blond włosy i
błękitne jak mężczyzna oczy.
Wspaniały przykład opkowego opisu
minimalistycznego.
Akcja jednak ma miejsce w jakimś
alternatywnym świecie, skoro rasa męska jest koloru niebieskiego. To są alieny!
Jej strój szczególnie się nie wyróżniał. Miała na sobie krwistoczerwoną
suknię, w pasie przewiązaną białym pasem zawiązanym na kokardę. Na samym końcu(stali w rządku?) stała bardzo chuda blondyneczka
z włosami spiętymi w delikatnego koka. Jej błękitne oczy pięknie kontrastowały
z jasno niebieską suknią , z gorsetem wiązanym z tyłu na białe wstążeczki.
Wyczuwam dominację Aryjczyków w rejonach
śródziemnomorskich.
To już wiadomo, czemu aŁtorki ubierają
Sakurę w zielone sukienki.
Dla kontrastu z jej oczami!
Dziewczyna widząc Sakurę zapomniała najwyraźniej o manierach i szybko
do niej podbiegła. Poruszała się jak młoda sarna.
Biegnąc, głośno stukała sarnimi raciczkami
o marmurowe podłogi.
Wykorzystując do tego wszystkie możliwe
kończyny, także przednie.
Jej ruchy były swobodne, ale zarazem miały w sobie wielką grację.
Przy takich opisach zawsze zastanawiam się
jak wyglądają swobodne ruchy pozbawione gracji. BoChaterka obracając się
gwałtownie, z rozmachem majta rękoma, które cały czas luźno zwisają wzdłuż
tułowia?
Jak wyglądają? Tak jak my na wfie, kiedy
ćwiczymy “wiatrak”. ;)
Starczyłoby samo “jak my na wfie”.
Blondynka zaczęła skakać(to sarna czy
żaba?) i oglądać ze wszystkich stron zielonooką, która zdezorientowana i
zdziwiona takim obrotem spraw spłonęła czerwonym rumieńcem.
Napawam się wyobrażeniem tego połączenia
kolorystycznego: zieleni, różu i czerwieni. Wychodzi mi obraz - wypisz, wymaluj
- papugi.
Wyobraź sobie, jakby malowniczo wyglądała,
gdyby spłonęła fioletowym rumieńcem.
-To ty jesteś tą śliczną Sakurcią?!... Naprawdę ładnie wyglądasz...
Tyle mi o Tobie mówili... Wszystko tu jest takie piękne- mówiła dziewczyna-
Jestem Ino Yamanaka!
Bogowie, Japończycy opanowali europejskie trony.
Tylko czekać, aż Ino wyciągnie aparat i zacznie
fotografować wszystko wokół.
Mój tatuś
jest cesarzem Włoch!
Niczym kłótnie w przedszkolu...
- Mój tata jest policjantem!
- A mój jest fajniejszy, i jest astronautą!
- Mój tatuś jest najlepszy i jest cesarzem Włoch, aha!
Jak dla mnie i tak wygrywa astronauta.
Będziemy
świetnym przyjaciółkami! Zobaczysz! Ja to...
-Ino! Zachowuj się!- zganiła córkę kobieta.
-Wybacz! Naszej córce... Ona... Czasami ma takie napady wesołości.
To się leczy?
Wtedy się ją knebluje i ma nadzieję, że
niedługo jej minie. Wszystkie lekarstwa już zawiodły.
Mam nadzieję, że nie masz jej tego za złe i zaproszenie na bal jest
nadal aktualne.- wtrącił mężczyzna.
- Nie, k***a, fora ze dwora i spadaj z powrotem
do własnego pałacu.
-Oczywiście, że aktualne! Zapraszamy! Służba pokaże Wam komnaty.
Przepraszam, ale muszę już iść!- dodał i odszedł.
- Wiecie, wzywają mnie charakterystyczne
dla Cesarza Francji sprawy.
- Och, te tradycyjne, prawda? Sam tak
często mam.
W jego ślady poszła Sakura. Służba wzięła bagaże i zaprowadziła gości
do pokoi. W komnacie zielonookiej trwała bardzo spokojna i cicha rozmowa.
Meble rozmawiają pod nieobecność właścicielki? o.O
Może nie meble, ale jakieś nawiedzone porcelanowe lalki?
-Kochanie nie dam rady zająć się nowo przybyłymi gośćmi i chcę, abyś ty
razem z Ino ich po kolei przywitały. Dziś przyjedzie cesarz Austrii, Niemiec,
Rzymu, Rosji, Hiszpanii, i królowa Wielkiej Brytanii.
Ale to będą tylko dwie osoby - cesarz
prawie całej Europy i królowa Wielkiej Brytanii, czy cała masa cesarzy(już nie
skomentuję tego cesarza Rzymu, bo to jest tak nieprawdopodobne, że aż brak mi
słów) i królowa?
Bo jeśli ta druga opcja, to na miejscu
królowej Wielkiej Brytanii wpadłabym w kompleksy z powodu bycia jedynym
nie-cesarzem w Europie.
Macie powitać ich ciepło! Żadnych wyskoków. Jest to dla mnie bardzo
ważne!- oznajmił Pein i delikatnie się uśmiechnął.
Pain zachęcający
do tworzenia ciepłej atmosfery! Co oni ci zrobili?
Wydaje mi się, że padł rekord najbardziej
nieprawdopodobnej koligacji rodzinnej.
No, może jest na równi z Harrym, córką Voldemorta.
Sakura odwzajemniła gest.
Uśmiechali się dłońmi? To lepsze niż
mruganie Morsem.
-Nie zawiodę Cię ojcze!- przyrzekła i wstała.
-Tylko przebierz się w tę różową suknię...
Coś za mało kontrastowo się dzisiaj
ubrałaś.
Ino też niech się przebierze... Powiadom ją i pośpieszcie się, bo za
godzinę zjawi się tu cesarz Austrii- pośpieszył ją i wyszedł.
Rozumiem, że podróżowali samolotami, skoro
z taką dokładnością mogli przewidzieć godzinę przyjazdu.
Pewnie po prostu wysłał sms, że już za
godzinę dojedzie.
A może, że właśnie wychodzi ze swojego
pałacu w Wiedniu?
Sakura szybko pobiegła do łazienki, aby przebrać się w różową suknię z
ciemniejszym pasem w talii.
Ta łazienka zniszczyła we mnie resztki
wiary, że w tym opowiadaniu pojawi się, wbrew zapowiedzi aŁtorki, jakikolwiek
historyczny element. A przecież wystarczyłoby obejrzeć dowolny film
kostiumowy...
Nie wymagajmy za dużo, skoro już nawet
umiejętność guglowania jest wśród ludzi w atrofii.
Na stopy ubrała delikatne różowe pantofelki, a na włosy włożyła srebrny
diadem, który odziedziczyła po matce. Przejrzawszy się jeszcze raz w lustrze,
pobiegła do komnaty Ino. Biegnąc ledwo wyhamowała. Gdyby nie to wpadłaby na
wrota.
Pozostając w slapstickowej konwencji - i
zostałby po niej tylko różowy placek na drzwiach.
Zapukała, a po chwili drzwi
otworzyła jej, szeroko uśmiechnięta blondynka i wciągnęła ją do wnętrza pokoju.
Posadziła ją na łóżku i usadowiła się obok niej.
- Czy coś się stało?- zapytała wesoło.
-Tak... Mam pytanie. Czy pomożesz mi powitać przybyszów (z innej
planety xD)(Dżul, to twoje? Lol, nie, to oryginalny tekst opka.) z innych cesarstw? Przybędą dziś, a mój ojciec
nie ma czasu. Proszę pomóż mi- powiedziała Haruno.
-Jasne!- oznajmiła blondynka z uśmiechem- Czego się nie robi dla
przyjaciółki- dodała.
- Jeeej! Znamy się dwie godziny, ale ja już wiem, że
jesteśmy NPNZ! Ino + Skaura = Sis Foreffer!
Miła Ino w blogasku? No way, na pewno okaże się
zdradziecką intrygantką.
-Tylko przebierz się w coś pod kolor włosów- poprosiła Sakura.
Dla lepszego kontrastu.
-Oczywiście!
Zaraz wracam!- krzyknęła Ino, która była juz w łazience. Po chwili wyszła w
beżowej sukni obszytej u dołu białą, szeroką, atłasową wstęgą. Na nogi ubrała
złote pantofle i była gotowa.
Gdzie tony pudru i litry perfum? Drogocenne kolie i
pierścienie? *popada w frustrację* Gdzie halki i koronki? No gdzie, się
pytam?!*krzyk rozpaczy*
*macha ręką ze zrezygnowaniem* Przeczytaj informacje od
aŁtorki pod notką, to będziesz wiedziała, gdzie. Żeby uniknąć wulgaryzmów - w
głębinach anusa.
Ale... Ale... Smród niemytych ciał i szykowne suknie...
Wiem, że brakuje Ci wszy i nocników, ale musisz pożegnać
się z myślą, że pojawią się w tym opku.
W tym
momencie zapukano do drzwi i po uzyskaniu pozwolenia wszedł służący, który
oznajmił, że przybyła rodzina z Austrii i, że oczekują ich w ogrodzie panienki
Sakury.
Synem cesarza Austrii będzie Sasuke i
skończy się Wielka Opkowa Przyjaźń Ino i Sakury.
Cicho, udajmy zaskoczenie, kiedy to się
zdarzy.
**********
Pierwszy rozdział wyjątkowo dobrze mnie się pisało... Mam wielką
nadzieję, że Wam również się podoba tak jak mnie! Od razu informuję, że nie mam
pojęcia w którym wieku to piszę, więc słownictwo i wydarzenia mogą być
niezgodne z historią, której nienawidzę.
Ale tylko “mogą”, bo może akurat trafiłam.
Sorry, to tak nie działa. Jak i również
radosna pisanina bez najmniejszego reaserchu.
*siorbiąc meliskę na uspokojenie* Mój
wewnętrzny historyczny maniak wyje w niebogłosy. Jak można pisać opowiadanie
historyczne nie nawiązując do historii?
Druga informacja jest taka, że notki nie będą regularnie pisane.
Kolejny rozdział pojawi się dopiero koło 12 czerwca, ponieważ w tym tygodniu
nauczyciele muszą wystawić u mnie w szkole oceny proponowane i jak im wyjdzie
nieczysta sytuacja to mogą pytać, więc wolę się uczyć.
Na przykład historii.
Kończę! A teraz to co się będzie pokazywać możliwe, ze pod każdą notką,
to stroje Sakurki, bo nie potrafię tego tak opisać, co na sobie ma, więc trudno
to sobie wyobrazić. Będę więc dodawać zdjęcia. Papa:)
Podsumowując: “Nie wiem, po co to piszę,
nie znam się na realiach historycznych własnego opowiadania, nie umiem
opisywać. Ale tak ogółem, to mój blog jest super!”.
Om nom nom nom, komcie!
Ciekawi Was, jak wygląda kreacja godna cesarzówny? Oto jak:
Szły bardzo powoli schodami do głównego holu. Nie wiedziały kogo się
spodziewać. Z tego, co słyszały cesarz Austrii miał synów.
Mogły to być jednak tylko plotki, a synowie
okażą się córkami Voldemorta.
Albo mogła to być Hiszpańska Inkwizycja w
przebraniu.
Nobody
expects the Spanish... Oh, wait.
Ino zbytnio to nie interesowało, ponieważ miała już wybranka serca,
który nazywał się Kiba i miał być na urodzinach zielonookiej.
Łe, nie będzie wojny o Tru Loffera?
No, tego się nie spodziewałam. Ciekawe,
jakiego kraju Kiba
jest cesarzem. Może Norwegii?
Z wielkiego holu wyszły przed
pałac, a później przeszły marmurowym chodnikiem do ogrodu. Na miejscu, pośród
licznych, kwitnących już drzew wiśni stała altana cała ze szkła.
W sensie, że taka miniszklarnia?
Stawiam na taką szklaną budkę, jakże typową dla francuskiej architektury
okresu cesarstwa.
No ba. A te kwitnące wiśnie podkreślają
tylko narodowy charakter budowli.
W jej wnętrzu stało trzech mężczyzn. Jeden miał siwe włosy i czarne
oczy. Ze wszystkich był najstarszy, więc musiał być cesarzem, jak i ojcem
pozostałej dwójki.
Cesarz, jak wiadomo, jest funkcją, którą
można pełnić dopiero po ukończeniu 50 lat.
Starszy syn miał czarne włosy i
oczy, tak samo jak młodszy. Byli do siebie bardzo podobni, ale wyróżniało ich
kilka wyjątków.
Bo to wyjątkowi chłopcy byli.
Jak wiemy, wyjątki potwierdzają regułę.
Starszy chłopak miał dłuższe włosy spięte z tyłu w kucyk, wesołe i rozbiegane
oczy oraz szeroko się uśmiechał.
Mam wrażenie, że te rozbiegane oczy i
szczerzenie się nadawały mu wygląd przygłupa.
Ciekawe, czy się ślinił.
Młodszy za to miał włosy krótkie
i był bardzo poważny, a pod wpływem jego spojrzenia przechodziły człowieka
zimne dreszcze. Dziewczyny podeszły do mężczyzn i nisko się ukłoniły.
Zamiatając ziemię kapeluszami.
Cesarz i synowie dygnęli grzecznie w
odpowiedzi.
-Witaj panie! Przepraszam, że ojciec nie może Was powitać, ale jest
bardzo zajęty- zaczęła Sakura.
-Nic się nie stało. Bardzo się cieszymy, a przynajmniej my dwoje,- tu
wskazał na siebie i starszego syna- że możemy Cię poznać...
Subtelne.
- My się cieszymy, za to ten facet nie
cierpi cię pasjami. Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego jako uchybienie etykiecie?
Jestem Fugaku - cesarz Austrii. A oto moi synowie: Itachi- cesarz
ponownie wskazał na długowłosego chłopaka, a ten natychmiast podskoczył do
dziewczyn.
-Miło mi Cię poznać Sakurciu!- zawołał wesoło i nisko się skłonił
całując jej dłoń.
*czym prędzej wyprowadza z pokoju Kanon,
który zaczął wpadać w histerię*
“Sakurcia”... Co oni wszyscy tacy wylewni?
-A to mój drugi syn: Sasuke- tutaj cesarz wskazał na młodszego
osobnika. (xD)
O, kolejny iksdek od aŁtorki. Nie wiem za
bardzo, jak go odbierać. Najwyraźniej mamy inne poczucie humoru.
Wiedziała, że będziemy chciały się czepiać
tego słowa, dlatego nas ubiegła, szczwana, i obróciła wszystko w żart. Ale nie
bój się, aŁtorko, i tak dostrzegamy twój mały zasób słów.
Witaj- burknął sucho.
-Zachowuj się głąbie!- syknął cicho Itachi- Nie często spotyka się taką
uroczą pannę!- za ten szeptany komentarz różowowłosa lekko się zarumieniła.
Nie ma to jak awanse podparte elokwencją.
Sama bym się zarumieniła.
-Panie pozwól, że zaprowadzimy Was do komnat... Chcieliśmy dać Ci panie
osobną komnatę, a Twoim synom drugą, ale widząc ich stosunek do siebie, damy
Wam trzy osobne komnaty- zwróciła się do gości Haruno.
- Mimo, że zazwyczaj staramy się oszczędzać
miejsca i upchnąć jak najwięcej koronowanych głów w jednym pomieszczeniu. Ale
znaj łaskę pana. - dodała wyniośle.
-Ależ oni ze sobą wytrzymają- zaoponował władca Austrii- Nie rób sobie
problemu Sakuro.
- Rozumiemy, że kryzys zmusił was do
zwolnienia służby i przejęcia ich obowiązków, dlatego postaramy się sprawiać
jak najmniej kłopotów - dodał cesarz.
-Ależ to nie jest problem. Pałac jest wielki, a zostały nam jeszcze
wolne komnaty sypialne.
Część wynajmuje przyjezdna trupa cyrkowców,
którym znudziło się sypianie w wozach, jednak dla cesarzy znajdzie się miejsce.
Co prawda królowa Wielkiej Brytanii będzie musiała spać w stodole, ale już
przywykła do tego na tyle, że nawet nie myśli o zmianie tytułu.
Prosimy za nami- rzekła
zielonooka i ruszyła w stronę zamku. Po odprowadzeniu gości do komnat i
posprzeczaniu się Austriakami o ilość tych komnat, dziewczyny przekazały
informacje o obiedzie i poszły witać kolejnych nowo przybyłych gości.
I po co było tak się stroić? Wystarczyło
ubrać się w stroje pokojówek, to bardziej pasuje do ich zadania.
Taniej i szybciej byłoby rozdawać broszurki
informacyjne przy wejściu.
*****
Byli już
chyba wszyscy. Dziewczyny wyczerpane padły na łoże w komnacie Ino. (...)
-Widziałaś tego całego Sasuke? Ale on jest przystojny!- zapiszczała Ino.
-Może... Ale to też straszny gbur!- dodała Haruno.
-Ale słodki gbur!- krzyknęła Yamanaka.
Brutal, takich lubię. Mrau!
-Niech Ci będzie... Ale ty i tak masz Kibę, więc nie podrywaj Uchihy-
syknęła Sakura i zamknęła oczy.
“On jest mój, mój, mój!” dodała w myślach.
Nic, tylko syczą w tym opku. Bolą ich zęby,
czy co?
Może są wężouste? *myśli moment* Córki
Voldemorta, wiedziałam!
-Nie bój się! Zostawię go Tobie!!!- krzyknęła Ino, zerwała się z łóżka
i wybiegła przed różowowłosą z pokoju.
-Ino! Wracaj
tu! Niech ja Cię dorwę!- darła się zielonooka biegnąc za blondynką.
O, ale powiało szacunkiem przez to “Cię”.
Nagle na
kogoś wpadła i oboje się przewrócili.
-Powoli- odezwał się nieznajomy- Bo coś sobie złamiesz i nie zatańczysz
ze mną na swoich własnych urodzinach(xD)- zaśmiał się chłopak-
Sakurcia musi mieć masę małego czołgu.
I impet galopującego słoniątka.
Jestem Naruto Uzumaki. Poznajesz
mnie?- zapytał chłopak. Sakura podniosła delikatnie głowę i najpierw zobaczyła
szeroki uśmiech, a potem niebieskie tęczówki i blond czuprynę.
Jak u kota z Cheshire - najpierw pojawił
się uśmiech, a potem cała reszta. Niestety, nos, uszy i policzki zagubiły się
gdzieś w niebycie.
-Przepraszam nie zauważyła Cię. Biegłam za przyjaciółką i...- urwała,
bo zorientowała się, że ciągle na nim leży.
Zanosi się na krótką wycieczkę do męskiej
toalety.
Co za dysfunkcja poznawcza, nie potrafić
jednocześnie mówić i orientować się w położeniu własnego ciała.
-Boże Naruto masz ukochaną, a zabawiasz się z inną i to jeszcze tak
irytującą księżniczką!- usłyszeli ostry jak brzytwa ton. Sakura natychmiast się
podniosła i stanęła naprzeciwko nieproszonego gościa.
Miałbyś przynajmniej tyle przyzwoitości,
żeby znaleźć do tego celu jakąś pokojówkę.
-Kogo ty nazywasz irytującą głąbie jeden?!- zapytała wściekła
zadzierając wysoko głowę, bo mimo wszystko Sasuke był od niej wyższy.
-Ciebie! Słychać Was z drugiego końca pałacu! I kogo ty właśnie
nazwałaś głąbem, bo chyba nie mnie?! Jak tak, to gorzko pożałujesz!- syknął
Uchiha.
-Dokładnie Ciebie Panie Wielkie Ego nazwałam głąbem. A nie pasuje Ci
to?! Panie Głąb?!- warknęła Haruno i odwróciła się z powrotem do Naruto.
Na
myśl, że ten dialog nie odbył się pomiędzy przedszkolakami w piaskownicy, ale
pomiędzy nastoletnimi arystokratami, boli mnie mózg.
O tym samym pomyślałam. Ciekawe, jak
wymawiają duże “C” w tych wszstkich “Ci” i “Ciebie”.
- Przepraszam jeszcze raz! Mam nadzieję, że jesteś cały?- zapytała i
lekko się uśmiechnęła.
-Po tym, jak ty na niego słonico spadłaś, to cały raczej nie może być!-
syknął Sasuke uśmiechają się pod nosem. Znalazł sobie nowe hobby. Będzie
denerwować młodą Haruno. Świetna rozrywka!
W końcu jest tylko następczynią tronu
jednego z największych europejskich mocarstw, co mu szkodzi.
Jako następca równie dużego europejskiego cesarstwa
może sobie na to pozwolić. Poza tym, kaman, i tak się w sobie zakochają.
-Teraz to przegiąłeś!- ryknęła zielonooka.
Niczym ranny T-Rex.
-Z tym się muszę zgodzić Sasuke! Nie powinieneś tego mówić- wtrącił
Naruto-
Gentelman nie wypomina damie jej wagi.
Chodź Sakurcia przedstawię Ci moją ukochaną!- powiedział podekscytowany
blondyn i pociągnął za rękę różowowłosą, która odwróciła głowę i szybko
pokazała język brunetowi, który ze złości zacisnął dłonie w pięści.
Power of ultimate riposta.
*****
Stały za rogiem i śmiały się z tej jakże ciekawej wymiany zdań między
Sakurą, a Sasuke. Śmiały się cicho, żeby tylko nikt ich nie usłyszał.
Ale... niby kto? W zamku nie dość, że panoszą się
gadające meble, to po korytarzach krążą chichoczące duchy?
Ściany. Ściany mają uszy i są tuż za rogiem.
Nagle podszedł do nich Itachi i razem szeptem zaczęli komentować
zachowanie tej dwójki. Było to przekomiczne! Nagle usłyszeli, że brunet nazwał
zielonooką słonicą.
Kwik, od dzisiaj, gdy mnie ktoś
zdenerwuje, nazwę go zielonooką słonicą.
:D
I tutaj widać, jak stosowanie koloru oczu
jako zaimka może prowadzić do absurdalnych połączeń.
W anime oczy zajmują znaczną część twarzy,
są więc dość istotne. Pewnie i słonice mają duże oczy.
Tego było za wiele. Ino razem z
Hinatą, która była dawną przyjaciółką Sakury, ale los chciał, ze musiała
zostawić różowowłosą samą i wyjechać, już chciały wyskoczyć zza rogu i rzucić
się na Uchihę, za tę obelgę skierowaną do młodej Haruno, lecz na szczęście
pojawił się Kiba i razem z Itachim chwycili dziewczyny i odciągnęli je do
komnaty brunetki.
Solidarność jajników!
To zdanie niemal dorównuje rozmiarom
Sakurze. Kto nie zrozumiał za pierwszym razem, o co w nim chodzi - łapka do
góry.
Dziewczyny mocno się szarpały, ponieważ były wściekłe! Nie rozumiały
jak można nazwać kogoś słonicą...
Parafrazując cytat z pewnego rosyjskiego
filmu: ustami, dzieci, ustami.
…
Naprawdę trzeba wam wytłumaczyć, jak to
można zrobić? Uwaga, dzieci, skupcie się:
Krok pierwszy: nazywamy kogoś słonicą.
Krok drugi: nie ma kroku drugiego.
Jako zadanie domowe, przećwiczcie to na
randomowo napotkanej osobie.
Mężczyźni odprowadzili je do
komnaty Hyugi i zostawili je same, bo już po chwili miał do nich zawitać Naruto
wraz ze swoją nową przyjaciółką, która była równie zła co Ino i Hinata.
Jaką nową przyjaciółką? Co ona, zalewa
gorącą wodą proszek z paczki i już?
Angry new girlfriend, na jej przygotowanie
potrzeba ci tylko pół minuty!
A serio, podejrzewam, że chodzi o wcześniej
wspomnianą “ukochaną”.
Szła ciągnięta za rękę do komnaty ukochanej Naruto. Blondyn cały czas
gadał o swojej wybrance. Sakurze z jego opisów wydawało się, że zna tę
dziewczynę. Miała kiedyś z wyglądu podobną przyjaciółkę, ale ona ją opuściła.
Porzuciła ją na pastwę ogromnych komnat i
bezdusznej służby.
- No i wiesz, moja dziewczyna ma ciemne
włosy...
- Ej, miałam kiedyś ciemnowłosą
przyjaciółkę! Może to ta sama osoba?
Od tej pory się nie widziały. Dziewczyna miała dość zastanawiania się
kim jest tajemnicza nieznajoma. Wróciła więc myślami do rozmowy z Uchihą.
Przypomniało jej się, jak on ją nazwał. "Słonica"- powtórzyła w
myślach zielonooka i prychnęła.
Ale dłuuugo musiała to sobie przypominać.
Pamięć jak u muszki owocówki może być czasem wygodna.
-Już ja się na nim za tę obelgę odegram! Jeszcze mnie popamięta!-
warknęła zła Haruno, a Naruto zachichotał- No i z czego się śmiejesz?!-
syknęła.
-Fajna by była z Was para. Pasujecie do siebie...- powiedział
rozbawiony blondyn.
“Kto się czubi ten się lubi”, jak mawiają
starzy Indianie. Ergo - im ktoś cię bardziej wkurza, tym lepszym byłby dla
ciebie partnerem. Idąc tym tropem, powinnam ożenić się z moją nauczycielką
chemii z liceum. Bogowie, jak ja jej nie znosiłam.
*wzdryga się* A weź idź ty. Znowu wychodzi,
że powinnam być poligamistką, bo działałam na nerwy większości nauczycieli. Ale
wizja takiego haremu wcale mnie nie zachwyca.
-Nigdy! Ale powtarzam! Przenigdy! Nie próbuj mnie z nim połączyć! On
jest arogancki, wredny, zły i gburowaty! A do tego niewrażliwy, niewychowany,
nieuprzejmy, niegrzeczny, egoistyczny i taki śliczny, mądry, och, a te jego
oczy!... Boże dobry! Co ja plotę! Jest brzydki, głupi i ma ohydne oczy! Koniec
i kropka!- zganiła sama siebie, a Naruto ponownie zachichotał.
Moja głupia wyobraźnia podsunęła mi wizję
takiego dialogu łóżkowego:
- Ach, mecz mnie Sasuke, dręcz mnie,
nazywaj mnie słonicą!
- Och tak, ty niegrzeczna słonico...
Twoja wizja przywiodła mi na myśl nową wizję, w której po
rzeczonym dialogu Sasuke strzela z bata i każe Sakurze ubranej w maskę słonia
balansować na piłce, niczym słonice w “Dumbo”.
Koona, twoja wyobraźnia jest złaaaa... xD
Ty zaczęłaś.
Nawet nie zauważyli, kiedy
stanęli pod drzwiami komnaty ukochanej blondyna. Zapukali i po usłyszeniu
pozwolenia od Ino na wejście - weszli do środka. Blondynka siedziała na wielkim łożu, a obok niej stała tyłem do
gości postać w kremowej sukni. Sakura po kolorze włosów rozpoznała swoją
przyjaciółkę.
No i miałam, kurcze, rację: po kolorze
włosów się zorientowała.
Bogowie, jak to dobrze, że nie
przefarbowała ich w międzyczasie.
-Hinacia?- zapytała z nieskrywaną radością, ale i odrobiną nadziei, że
się nie myli.
- Nie, Vincencik -
usłyszała krótką odpowiedź, nim strzał między oczy zakończył jej marny żywot.
Wkurzają mnie te zdrobnienia -.- .
Właścicielka granatowych włosów odwróciła się z promiennym uśmiechem i
podbiegła do zielonookiej oraz mocno ją do siebie przytuliła, a Naruto w tym
czasie wyszedł.
To się aż prosi o jakiś komentarz, w którym
padłoby słowo “doszedł”.
Na widok dwóch obściskujących się lasek?
Bardziej prawdopodobne od opuszczenia pomieszczenia.
-Sakurcia!- wychlipała białooka- Jak ja się za Tobą stęskniłam!-
szepnęła odsuwając się od różowowłosej i po raz kolejny lustrując ją wzrokiem.
Sakura zrobiła to samo.
To zdanie powinno się znaleźć w podręczniku
pod tytułem “Jak napisać własne opko?”.
-Wow! Ale ty ślicznie wyglądasz! Co ty tu robisz? Mój tata Cię zaprosił
i nic mi nie powiedział, tak?! Jest tu też Twoja mama?- zapytała zielonooka
ocierając łzy.
-Jestem tu z mamą i tatą...
-Ale Twój tata nie żyje od trzynastu lat! Zmarł gdy miałyśmy dwa lata!-
oburzyła się Haruno.
-Moja mama wyszła za cesarza Grecji. Nie widziałaś mnie tu jeszcze, bo
przyjechałam jakąś godzinę rodzicach z synem zmarłej żony cesarza.
Że co?
Po pierwsze: Cesarz Grecji, powiadasz?
Zakładając (tak, wiem, że aŁtorka sama nie jest świadoma, w jakim wieku
umieściła akcję), że jednak chodzi o czasy Napoleona I, to Grecja w tamtym
okresie nie była niepodległym państwem.
Po drugie: nie łatwiej byłoby napisać “z
przyrodnim bratem”?
- Ale twój tata nie żyje od trzynastu lat(...)! Czyżby
zmartwychwstał?
- Nope, just Chuck Testa!
(...)- A teraz idziemy poszukać innych
dziewczyn.
-A wiesz, gdzie mamy ich szukać? Na którym piętrze?
-Na parterze jest hol i sala balowa. Na pierwszym piętrze jest jadalnia
i sala obrad. Drugie piętro zajęli cesarzowie. A na tym piętrze jest reszta
pokoi, czyli wychodzi na to, że idziemy pozwiedzać piętro trzecie- objaśniła
Ino zaskakując pozostałą dwójkę. Widząc ich miny dodała- No co? Trochę
pozwiedzałam- już po chwili pokój został pusty. Zaczęły od komnaty numer 350.
Pewnie miała tabliczkę z numerem na
drzwiach, jak w hotelu.
Pokoje od 314 do 349 zajmowała rumuńska
trupa cyrkowa.
[Po błądzeniu po komnatach, boChaterki
docierają do pokoju Itachiego, który mówi im, gdzie mogą znaleźć pozostałe
dziewczyny.]
Kiedy doszły do drzwi, na których był numer 357 zapukały, a po
uzyskaniu pozwolenia, weszły.
-Witaj! Ty jesteś TenTen?- zapytała Ino.
- Nie, jestem TamTen.
Tak, wiem, że kanoniczna postać miała tak
na imię(tylko bez tej dużej litery w środku), ale sami przyznacie, że brzmi to
komicznie.
-Nie. Ten Ten to moja przyjaciółka i jest w konacie obok. Ja jestem
Temari z Portugalii, a TenTen jest ze Szwajcarii. Po co Wam ona?- zapytała
blondynka.
Do wszetecznej macierzy, jeśli mi zaraz tu
wcisną cesarza Szwajcarii, to nie wytrzymam.
Zrobią to.
[Tenten i Temari dołączają do wesołej
dziewczęcej gromadki i wyruszają na dalsze poszukiwania.]
Nagle z jednej komnaty doszedł je śmiech. Zapukały i nagle drzwi
otworzyła im czerwonowłosa dziewczyna z okularami.
-O służba Juin. Wow! Ale mają suknie! Zwykłe marnotrawstwo?! Prawda?-
zapytała z kpiną siostry.
Kpina siostry - dwa razy bardziej potężna
od normalnej kpiny. W połączeniu z kpinnymi uśmiechami jest to siła, która może
podbić świat.
Dżul, jako starsza siostra powinnaś
wiedzieć, że kpina siostry to faktycznie niszcząca siła. Zwłaszcza w połączeniu
z wyższym ilorazem inteligencji i większym obeznaniem ze światem. U, pardą,
tutaj tak to nie działa.
-Jak ja ci...- warknęła Temari i gdyby nie chwyt Ino i TenTen,
rzuciłaby się na rudzielca.
Jak na cesarzówny mają dobrze opanowane
chwyty zapaśnicze.
-Trzeba poskarżyć córce cesarza, że jej służba rzuca się na tak ważne
osoby jak my!- syknęła okularnica.
-Tak właściwie, to jestem Sakura i...
-A co mnie imiona służby interesują?! Spadaj stąd!- krzyknęła Juni.
Kolejny dowód na to, że wieś ciśnie się na
salony. Mogła chociaż słomę z butów wytrzepać.
-Tatuś będzie niezadowolony- pisnęła słodko Haruno.
A kim niby jest twój "tatuś"?!- zapytała czerwonowłosa.
-Jej tatuś jest cesarzem Francji i jeśli tylko się dowie, jak ty się do
niej zwracasz, to wylecisz z tego pałacu tak szybko, że nawet nikt nie zauważy,
ze tu byłaś- zagroziła TenTen.
- Taaataaa, a ona się we mnie zaczyna!
- Jak ona śmie! Przyprowadzić tu mojego
doradcę, zaczynamy kampanię przeciwko krajowi, z którego pochodzi ta bezczelna
dziewka.
Sakurcia, kochanie! Jestem Karin, a to moja siostra Juin! Jesteśmy z
Rosji- pisnęła słodko ruda.
Z Rosji. Koona, proszę, skomentuj to, bo ja
już nie mam siły. ;___;
A ja tu widzę wbrew wszystkiemu logikę.
Sakura to napoleońska Francja, Karin - Rudy Wróg nr 1 - to Rosja. Voila! Teraz
tylko faktycznie ojciec Sakury powinien wybrać się na okryte śniegiem przedpola
Moskwy, oswobadzając po drodze Polskę i czyniąc z niej kolejne cesarstwo.
A więc to takie były przyczyny wojny
fancusko-rosyjskiej...
-Teraz to sobie możesz! Tym razem Ci odpuszczę i nic nie powiem ojcu,
ale jeszcze raz coś na mnie powiesz, a groźba mojej przyjaciółki wejdzie w
życie- syknęła Sakura, lecz w jej głosie można było wyczuć nutkę rozbawienia
minami dziewczyn.
-No to koleżanki na sam początek macie już aż pięciu wrogów- pisnęła
słodko Hinata i wszystkie wyszły.
Rosja zazwyczaj miała więcej
sprzymierzeńców.
-I nic nie kombinujcie, bo to też się liczy!- syknęła Sakura, po czym
dodała po francusku- Pour voir le slut sur le faisceau (do zobaczenia na balu
zdziry)- uśmiechnęła się kpiąco i trzasnęła drzwiami zostawiając dziewczyny,
które zaczęły zastanawiać się co owe zdanie znaczyło.
*leży na podłodze i kwiczy sopranem* Sama bym się
zastanawiała, co to zdanie znaczy, gdybym właśnie nie ryczała ze śmiechu. Toż
to językowa perełka!
Victorowi Hugo i Molierowi wypłynęłyby oczy, gdyby
zobaczyli takie bezczeszczenie swojego rodzimego języka. Aż mi się zrobiło
przykro, mimo że nigdy nie przepadałam za francuskim.
Ale naprawdę, o ile jestem zrozumieć przyczyny powstania
pierwszej części tego zdania (Google Translate rules), to skąd się wziął tu
wyraz „faiceau”, który oznacza „wiązankę”?
***********
A teraz czas na bonus. :D Poniższe opko pojawiło się na blogasku, które analizowałyśmy poprzednio.
Kochani !!!
Dzisiaj nie moje opowiadanie, ale myśle,że Wam się spodoba. Napisała je
xxxMisaki15xxx jako alternatywne zakończenie ''Zakonu Feniksa''. Miłego
czytania.
+2 do zajebistości za każdy “x” przed lub za nickiem.
Piękna gwieździsta letnia
noc w Londynie. Ulice tętnią pustkami, gdzie niegdzie można zauważyć
błąkającego się kota.
Nieznane wcześniej nauce właściwości
pustki.
Czytając to zdanie o tętniących pustkach
wyobraziłam sobie scenę z “Monty Pythona i świętego Graala”, w
której giermek zamiast kokosów używa pustaków.
Zdawałoby się, że cały Londyn
został zabrany w objęcia morfeusza.
Że złożył głowę na jego szerokiej, męskiej
klacie.
Lecz to nie prawda. Bowiem w pewnym domu na parapecie w wykuszowym
oknie siedzi młody chłopak o imieniu Harry.
Harry, wszystko spieprzyłeś. Gdyby nie ty,
mógłby zostać pobity rekord, w którym całe 7,6 miliona londyńczyków byłoby
pogrążone we śnie.
Ciekawe, czy trzymał w ręku parujący kubek
kawy/herbaty/kakao i patrzył na księżyc/gwiazdy/deszcz(niepotrzebne skreślić).
O kruczoczarnych włosach rozchodzących się na wszystkie strony i oczach
koloru Avady, w których tlą się wesołe ogniki szczęścia.
Włosy Harry’ego są niczym wężowe kosmyki
Furii - żyją własnym życiem i wiją się we wszystkich kierunkach.
Moje oczy koloru Aquamenti wypełniły
kryształowe, pojedyncze łzy wzruszenia na widok tak opkowego opisu postaci.
Każdy, kto by go zobaczył zastanawiałby się, dlaczego nie śpi. Czy coś
go trapi? Czy może ma koszmary? Albo po prostu nie może spać?
*siada na parapecie z natchnioną miną* Ach,
może ja też stanę się przedmiotem takich refleksji kogoś, kto mnie przypadkiem
zobaczy... Ciekawe, czy wpadnie na to, że nie śpię, bo pisze analizę fanfika o
Harrym Potterze.
Ja nie śpię, bo odświeżam USOSa.
Prawda jest, bowiem taka, że oto ten czarnowłosy młodzieniec, wciąż nie
może uwierzyć w swoje niewiarygodne szczęście.
Że jest osobą, która potrafi poprawnie
interpunkcyjnie napisać zdanie złożone?
Choć tu jest w domu na Grimmauld Place 12 w domu swojego ojca
chrzestnego, Syriusza Blacka.
To co? Dokończ zdanie, skoro już je
zaczęłaś.
To jest taka zabawa - ona pisze początek, a
my kończymy zdania.
A, nie ma problemu:
...to marzy, żeby być na hawajskiej wyspie
i wykonywać taniec hula razem z przystojnym amerykańskim turystą.
Chłopiec wraca myślami do
wspomnień z tamtej nocy, po której zmieniło się całe jego dotychczasowe życie,
bowiem ma dom, w którym czuje się bezpieczny i kochany. Gdzie nie traktują go
jak trędowatego. W tym domu zawsze znajdzie wsparcie u swojego ojca
chrzestnego.
Harry, gdy mu źle i smutno, od czasu do
czasu lubi pogadać z trupami.
Dobry opiekun, to martwy opiekun. Nie
nakrzyczy, nie każe posprzątać pokoju, w ogóle nie trzeba z nim gadać, a nigdy
cię nie porzuci.
Chłopiec zamyka oczy, opiera
czoło o zimną szybę okna i widzi oczami wyobraźni Salę Śmierci w Departamencie
Tajemnic w Ministerstwie Magii. Wyruszył tam z przyjaciółmi by usłyszeć
przepowiednie wygłoszoną przez Profesor Sybillę Treawney nauczycielkę
wróżbiarstwa do Profesora, Albusa Dumbledore’a dyrektora, Hogwartu, że jest
jedynym, który może pokonać Lorda Voldemorda.
- Hej, udajmy się do Departamentu Tajemnic,
żeby usłyszeć przepowiednię o tym, że jestem Wybrańcem!
- Dobra, zróbmy to!
Nikogo chyba nie zdziwi, jeśli powiem, że w Kanonie powód
wizyty Harry’ego w Ministerstwie był wytłumaczony bardziej logicznie (choć nie
całkiem).
To właśnie
wtedy razem z Hermioną, Ronem, Nevillem, Ginny i Luną pokonali kilkunastu
Śmierciożerców z pomocą Zakonu Feniksa i to wtedy Zakon pojmał Petera
Pettigrew’a zwanego Glizdogonem, poplecznika Lorda Voldemorta.
Po prostu ich pokonali, to takie oczywiste. Czemu Rowling
na to nie wpadła?
[Streszczenie
historii Syriusza, pach.]
Po tym jak Glizdogon został pojmany i osądzony przez Ministerstwo
Magii, Syriusza oczyścili z zarzutów, a Harry po zakończeniu roku szkolnego
mógł na wakacje pojechać i zamieszkać w Londynie ze swoim chrzestnym.
Nie ma to jak zamienić całą ciężką pracę
pani Rowling w jeden akapit.
Bardzo się cieszył, że nie musi wracać do Dursleyów. Swojego wujostwa,
którzy byli Mugolami , a mieszkał z nimi całe swoje życie. W ich domu nie
tolerowali magii. W czasie roku szkolnego jego krewni mówili, że przebywa w
„Świętym Brutusie”, czyli Ośrodku Wychowawczym dla Młodocianych Recydywistów. W
ich domu nigdy nie zaznał miłości, a nienawiść i poniżenie.
O, kolejna zagadka!
… a nienawiść i poniżenie nie odstępowały
go na krok, łasząc się wciąż do jego stóp, łaknąc pieszczot i uwagi.
Dlatego, tak się cieszył, gdy
Syriusz pod koniec trzeciej klasy zaproponował, żeby Harry zamieszkał z nim w
jego domu. Lecz Peter im uciekł i Black musiał się ukrywać, ale teraz po dwóch
latach krycia się przed ludźmi z Ministerstwa może spokojnie wyjść na ulicę, a
Harry mieszka z nim w jednym domu i jest z tego powodu szczęśliwy. Otwiera oczy.
Good for you, wreszcie opanowałeś tę
podstawową umiejętność.
Może urodził się ślepy niczym szczeniak i
dopiero teraz powieki mu się rozkleiły.
Patrzy przez okno na pustą ulicę, a do jego uszu dobiega głos
odchrząknięcia („yhm, yhm”).
Nie mylić z “khy, khy”!
Chłopiec obrócił głowę w stronę
drzwi, w którym stał mężczyzna około czterdziestki. Z ciemnymi włosami do
ramion był to Syriusz.
Z jasnymi włosami był to Lucjusz Malfoy.
Bez nosa był to Voldemort. A z różowymi włosami była to Sakura, cesarzówna Francji.
- Nie możesz spać, co mały? – Spytał mężczyzna.
- W pewnym sensie. – Powiedział Harry uśmiechając się półgębkiem.
W innym sensie jestem pogrążony w fazie
REM.
Lunatykuje?
- A może znowu masz koszmary, co? – Syriusz wyglądał na bardzo
zaniepokojonego.
- Nie, nie dziś. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem tu z tobą i zależy
ci na mnie. – Chłopiec naprawdę był wzruszony. Syriusz podszedł do swojego
chrześniaka i przytulił go z całej siły.
Wcale mi się nie przypominają rozliczne
yaoi z udziałem tej dwójki, wcale o tym nie myślę...
No błagam, w większości opek czasowniki
“zależeć” i “przytulać” są jasnymi zwiastunami seksu w łazience. Zaakceptuj
opkową rzeczywistość taką, jaka ona jest.
- A teraz wierzysz, że jesteś tu ze mną i nikomu cię nie oddam. Wpierw
będą musieli mnie zabić, aby cię zabrać ode mnie. – Powiedział z uśmiechem na
ustach.
Dżuuul, to niebezpiecznie szybko zmierza w jedynym
wiadomym kierunku.
Da się to załatwić, szefuniu. *ładuje strzelbę*
- Tak, teraz wierzę i nie dam cię zabić jesteś dla mnie całym światem.
Wszystkim tym, co mam. – Z oczu chłopca spłynęły dwie pojedyncze łzy szczęścia.
Ach, to takie... ckliwe. Takie wyznania są
jak wyroby czekoladopodobne - niby słodkie, a tylko po nich mdli.
- No to jak już sobie wyjaśniliśmy tę kwestię to do łóżka, w końcu
jutro mamy z samego rana spotkać się z Remusem na Pokątnej. – Powiedział Black
z łobuzerskim uśmiechem.
- Już idę. Nie musisz dwa razy powtarzać Syriuszu. – Harry zwlekł się z
parapetu i położył na łóżku. – Dobranoc Syriuszu.
Nie wiedziałam, że uczucie szczęścia może
spowodować cofnięcie się w rozwoju.
- Dobranoc Harry. Pamiętaj dla mnie zawsze będziesz najważniejszy.
Mężczyzna wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. I tak Harry Potter
zwany też Chłopcem – Który – Przeżył, znalazł prawdziwy dom, w którym nie
będzie musiał bać się poniżenia i nietolerancji.
Czas, by na Grimmauld Place 12 wywiesili tęczową flagę.
Syriusz poszedł do swojej
sypialni i sam położył się spać. A na horyzoncie widać było pierwsze promienie
wschodzącego słońca.
W tęczowym domu wszyscy dopiero udali się
spać, po nocy pełnej wrażeń.
Brakuje tylko jednorożców.
I tak budził się kolejny dzień pełen nieprzewidzialnych niespodzianek.
A może kolejnych przeciwności losu? Nikt tego nie zgadnie.
Po raz kolejny zostawiamy Was, drodzy
Czytelnicy, z głęboką końcową refleksją do przemyślenia i zapraszamy za tydzień
na drugie spotkanie z cesarzówną Sakurą.
Obiecuję, że nie będę się już tak rzucała z
powodu historii. To niezdrowe, jeszcze sobie coś zrobię.
Dobrze, mamo, ja też już nie będę.
Umarłam, gdy zobaczyłam piosenkę z otwieranymi drzwiami :D
OdpowiedzUsuń