niedziela, 6 listopada 2011

Nie ma to jak rodzinka, cz. 1

Stężenie wyjątkowości, z jakim mieliśmy do czynienia w poprzednim opowiadaniu w końcu nas pokonało. Jako analizatorki poczułyśmy się za mało jazzy, odlotowe i cool, żeby poznać koniec opowieści, dlatego wracamy do was(niestety znów z lekkim poślizgiem, za co przepraszamy) z nowym opowiadaniem.

Znacie to uczucie, kiedy historia miłosna kończy się szczęśliwie, a Wy chcielibyście wiedzieć, jak wyglądało dalsze życie pary? Seria o Harrym Potterze też pozostawia taki niedosyt. Jednak jeśli małżeństwo Harry’ego i Ginny prezentowało się tak jak w tym opku... to nic dziwnego, że Rowling wolała pominąć je milczeniem.
Tresura żon, nieugotowane obiady, dzieci-tyrani, ukryty transwestytyzm, aniołki i czarownice oraz wewnętrzne przemiany to tylko część rzeczy, które mogą się przytrafić w patologicznej rodzinie Potterów.

Adres bloga: http://harry-i-ginny-potter.blog.onet.pl/

Analizowały: Dżul i Koona


Początek


Kochani :) To mój pierwszy w życiu blog więc prosze o wyrozumiałość.
A teraz pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że sie spodoba :D
A zapomniałabym będe pisać oczami Ginny Potter.
Mistrzostwo! *napisała uchem Koona*
Oczy Ginny doskonale zastępują brązowy atrament..


Nareszcie. Wróciliśmy do domu po ciężkim dniu. Byliśmy odwieźć dzieci na peron 9 i 3/4.
I na tym polega ciężki dzień? Jakbym opowiedziała, jak wygląda mój przykładowy ciężki dzień, to byś chyba płakała ze szczęścia, że nie jesteś na moim miejscu.


Do Hogwartu mogli pojechać tylko James Syriusz i Albus Severus, bo Lily Luna nie ma jeszcze 11 lat, pojedzie za rok. Jesteśmy bardzo kochającą się rodzinka.
I dlatego mówiąc o dzieciach, używam ich dwojga imion. Bo to wcale nie buduje dystansu.
Ciekawe, czy dzieci zwracają się do niej per “pani matko” i całują ją w dłoń za każdym razem, gdy kończy z nimi rozmawiać.

Nasze dzieci choć mają znanego w świecie magii ojca nie chwalą sie tym w szkole, mimo to koledzy są dumni, że mogą rozmawiać z dziećmi słynnego Harrego Pottera. No i o wilku mowa, idzie mój ukochany.
*tup tup tup*
Zrozumiałam, że Ginny się lansuje tym, że koledzy jej dzieci lansują się znajomością jej pociech, które mogą się lansować jej mężem. Jednorożcu, to się nazywają skomplikowane zależności.


- Ginny gdzie jest Lily ??-spytał mój zamartwiający się mąż.
- Wyszła z koleżanką na huśtawki. A co ?? Przecież nic jej nie grozi, Voldemorta już nie ma, więc nie denerwuj sie skarbie.
“Jakbyś jeszcze nie wiedział, to pokonałeś go 19 lat temu.”

- Wiem, wiem ale są inne rzeczy bardzo niebezpieczne.
- Na przykład ?? - spytałam. Chyba nie wiedział co powiedzieć, bo zaczął długo się namyślać.
*podpowiada scenicznym szeptem* Mordercy, pedofile, wściekłe psy...

Kocie kupy zakopane w piaskownicy, ostre przedmioty i inne meningokoki.

- On może wrócić wiesz o tym kotku.
- Nie, nie może przecież wszystkie horkruksy zostały zniczone przez Ciebie, Hermione i mojego szurnientego braciszka. Nic nam nie grozi ze strony Voldemorta.
- Może i nie, ale jego zwolennicy są dla nas zagrożeniem.
I myśl ta uderzyła go nagle po 19 latach od pokonania Voldemorta. Są dwie opcje: albo miał nagłe objawienie, albo to opóźniona trauma, która prowadzi do manii prześladowczej.
Wiesz, ta boląca blizna...
O ile pamiętam, Kanon kończy się słowami, że od 19 lat nie bolała go blizna, a w opku jesteśmy w tym samym momencie... Soł, pozostaje objawienie.

Niespodzinki Ginny !!!
Są tak niespodziewane, że zasługują na trzy wykrzykniki na końcu.
NiespoDZIwane, chciałaś powiedzieć. Jak możesz czytać tak nieuważnie, obcując z dziełem sztuki.

Wiem, widziałam, ale mój mózg walczy o zachowanie odrobiny normalności, więc udaję, że tego nie zauważyłam.

Dzień zapowiadał się normalnie, ale czy taki bedzie ??
Tego nie wie nikt.
Szkoda, że po obudzeniu jestem zbyt śpiąca i zła, żeby mieć tak głębokie przemyślenia z samego rana. Może gdybym miała, lepiej by mi się żyło.
Nie.

Wszyscy wyszli, siedze w domu całkiem sama. Harry jest w pracy, a Lily w szkole dla mugoli. Niestety musi do niej chodzić, dziesięciolatka, która nie chodzi doszkoły to by było zbyt podejrzane.
Może nam sie wydawać, ale mugole nie są wcale tacy głupi. No może z wyjątkiem Dursley'ów, to są głupcy.
Właśnie wszyscy nobliści, myśliciele, filozofowie, odkrywcy, literaci i inni wielcy ludzie albo przekręcają się w grobach albo krztuszą się herbatą.
Przecież wymyślenie zaawansowanej technologii wcale nie świadczy o inteligencji, w przeciwieństwie do machania różdżką.
No prawda, jakby nie patrzeć “Jebnę zaklęcie. Jebłem.” prawie niczym nie różni się od “Jebnę technologię. Jebłem.”

O właśnie, dzisiaj mają nas odwiedzić, ciekawe co na to Harry, zapomniałam mu przekazać, że dzwonili.
Od kiedy to Vernon i Petunia pałają taką miłością do Harry’ego, żeby go odwiedzać? o.O A, no tak, zmiana charakteru. Głupia ja *strzela się ręką w czoło*.
Dursleyowie. Dzwonili. Do czarodziejskiej rodziny Harrego. Żeby się zapowiedzieć z wizytą.

Nieważne, ile razy czytam to zdanie, moja reakcja jest ciągle taka sama.
„All day, all night... WTF?” xD

Chyba muszę zacząć sie bać jak na te wieści zareaguje mój mąż i córka, bo zaraz wrócą.
Zwłaszcza córki się boję. Jak tylko jej coś nie pasuje, to jak nie przywali lewym sierpowym... A zupa to co drugi dzień jest dla niej za słona.

Od moich rodziców dostaliśmy zegar, podobny do tego, który stał kiedyś w Norze. Wskazówki Harrego i Lily wskazywały na znaczek W DRODZE, a Jamesa i Albusa na HOGWART. Moja jak zwykle wskazywała na DOM, nie chce cały czas siedzieć w domu.
Bozia nóżki dała? No to rusz tyłek!
Może jest uwiązana na łańcuchu, a Ty jej nie współczujesz. Mówie Ci, tam się przemoc domowa szerzy.
Patologiczna rodzina.

Musze porozmawiać o tym z Harrym, on jest aurorem tak jak zawsze tego pragnął, a ja ?? nie jestem żadnym urzędnikiem w Ministerstwie Magii, jestem tylko matką trojga dzieci i ciągle siedze w domu.
Takim sposobem mam dwie niespodzianki do oznajmienia. :)
- Harry, mam dwie niespodzianki: po pierwsze dzwonili Dursleyowie, że wpadną, a po drugie odchodzę, bo mam dosyć bycia kura domową.
- Co?? Dursleyowie chcą tutaj przyjść?!
Błąd. Powinno być:
- Co?! Jak to nie chcesz być kurą domową? Do kuchni, kobieto, bo cały dom wyłożę wykładziną!
Ciągle sądzę, że wiadomość o Dursleyach jest bardziej szokująca. ..............................................................................................................
Mam nadzieje, że sie podoba :) Pozdrowionka dla Was :*

Powrót

Hej Kochni !!!
Może “Kuchni”? Ałtorka tak się wczuła w sytuację Ginny, że tylko o garach myśli.
Może ją też trzymają w kuchni?

Ten rozdział chciałabym zadedykować
xxxMisaki15xxx
Dzięki niej dostałam weny do pisania. Ciesze się, że któś czyta
mojego bloga. A tera nie nudze tylko rozdział III
Czytajta tera ludziska, bo takie dziwa bedo, że ze świcą szukać.
pt. " Powrót"

Harry i Lily już siedzą w salonie, czekają na moje nowiny. Gdy tylko usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi frontowych krzyknełam:
-Siadać w salonie i to już.
Hoho, Ginny też ich ostro tresuje.
„- Siadać w salonie!

- Kiedy my już siedzimy…

- Usiądź BARDZIEJ!”

Zmartwiony Harry (jak zwykle a dziwisz mu się? Jakby na ciebie stara ryczała zaraz po wejściu do domu, też byś była zmartwiona) wszedł do kuchni, przytulił mnie i spytał wystraszonym głosem:
- Kochanie, stało się coś ???
Sytuacja przypomina mi skecz kabaretu Hrabi "Dzień mężczyzny".
Czyli wychodzi na to, że to Ginny i jej córka są elementem szerzącym patologię w rodzinie, a Harry jest zwykłym pantoflarzem. Teraz już rozumiem, dlaczego chłopcy nie chwalą się ojcem w szkole.
- Ej, czy to twój ojciec pokonał Voldemorta, największego czarnoksiężnika wszechczasów?
- Daj spokój, co tam Voldemort, teraz jak matka na niego wrzaśnie, to od razu się pod stół chowa.

Ja jak gdyby nigdy nic odpowiedziałam słodkim głosem:
- A co mogłoby się stać kotku???
- No nie wiem, ale krzyknełaś i się wystraszyłem.
Jejku, jejku! Harry, bądź dzielny!

- Nic się nie stało tylko musze wam powiedzieć o .....
- Halo, ja tu ciągle czekam. Idziecie już czy nie ??
Przerwał mi mój anielski głosik dobiegający z salonu.
Sama sobie przerywa? Doktorze, u pacjentki nasiliły się epizody schizofreniczne.
Na dodatek zaczyna uważać siebie za anioła.
Lepsze to, niż wampir.

- Tak kochanie już idziemy- odezwał się Harry. Podszedł do mnie, pocałował i chwytając za rękę pociągną w strone naszego salonu.
Gdy doszliśmy, zobaczyliśmy siedzącą na kanapie Lily. Była wkurzona.
- Ja mam dużo zadania pospiesz się mamo !!!
- So much zadania, so much! Więc szybciej, albo... - powiedziała Lily sugestywnie zakasując rękaw.

- Dobrze już mówie- przerwałam jej - Dzisiaj na kolacje przyjdą...
- Kto przyjdzie mamusiu ? - wtrąciła się
- Nie przerywaj mi, bo sie nie dowiesz.
- Dobra, już dobra, będe cicho tylko już mów
- Okey, Przyjdą Dursley'owie
- Co ???- Krzykły moje dwa aniołki równocześnie.
Nie wiedziałam, że anioły potrafią się mnożyć w takim tempie. Myślałam, że są raczej bezpłodne.
Bezpłciowe nie znaczy bezpłodne. Nie doceniasz potęgi dzieworództwa.

- No, dzwonili wczoraj, ale zapomniałam wam powiedzieć.
- Zapomniałaś?? O czymś tak ważnym ???- wybuchł Harry
O, jednak Harry też ma odrobinę testosteronu i przyłącza się do tworzenia tej rozkosznej rodzinnej atmosferki.

Czekam na rękoczyny *wyciąga popcorn*.

- Uspokój się i nie rób awantury, już wszystko przygotowane,
goście będą tu za dwie godziny, więc sie zachowujcie. Lily
czy mogłabyś pójść do swojego pokoju ?
- Mamo, a co z obiadem ??
Kobieto, siedzisz cały dzień w domu i nawet obiadu nie ugotujesz. A przecież taki jest sens twojego istnienia.
A ja głupia myślałam, że słowa “już wszystko przygotowane” obejmowało również obiad.

- Przepraszam Was przez to wszystko całkiem zapomniałam.
Harry mruknął coś w stylu: cały czas o czymś zapominasz, i zdenerwowany poszedł na górę.
To obiadu nie ugotujesz, to chaty nie wysprzątasz... Na kolana i przepraszaj swego pana i władcę!
Wyobraziłam sobie Ginny, która przez cały dzień chodziła z kąta w kąt, co jakiś czas przysiadając gdzieś na parę sekund i wzdychała głośno “O matko... O matko... Nie powiedziałam mu o tym. O matko..”.
Raczej siedziała i gapiła się w zegar. Zajęcie to tak ją pochłonęło, że zapomniała o wszystkim.

Na jego nieszczęście wszystko słyszałam.
- Lily obiad przyniose Ci do pokoju, dobrze?- spytałam małą.
Bo co, aniołek miał nieszczęśliwy wypadek na miotle i amputowali mu nóżki, że nie może sam sobie przynieść obiadu?
Nie ma nóżek, nie ma obiadku.

- Spoko mamo, będe czekać na górze.
- Skąd znasz takie teksty jak spoko ?
- Ze szkoły, cały czas tak mówimy. Mamo, a wy nie mieliście żadnych
tekstów?
- Oczywiście, że tak, ale te odzywki były inne, poza tym pamiętaj, że
to twoje "spoko" to wymysł mugoli. Idź na górę musze coś zrobić.
Zaraz przyniose Ci obiad.
Bo “tekst” “spoko”, to wynalazek młodzieży z 2019 roku, wcześniej się absolutnie tak nie mówiło. Mój boże, aż powiało science - fiction.
To nie podpada pod historię alternatywną?

Wbiegła po schodach. Spodziewałam się takiego wybuchu ze strony Harrego, przecież Dursley'owie byli dla niego tacy źli, co też chcą, że przyjadą by si z nami zobaczyć ?!
Pieniędzy albo seksu, przecież jasne jest, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o którąś z tych rzeczy.

No, nie wiadomo za godzine się przekonamy. Zaniosłam obiad do pokoju mojej małe czarownicy i postanowiłam zajrzeć do Harrego.
Co postanowiłam, to uczyniłam.

Rozmowa

Gdy weszłam do naszej sypialni zobaczyłam leżącego na łóżku Harrego.
Płakał w poduszeczkę.

Był wpatrzony w sufit i malował w powietrzu różne szlaczki za pomocą różdżki. Nic nie powiedziałam, tylko postanowiłam się przebrać na przyjście gości.
Striptease dobry na wszystkie smutki :P.
Klasyczny manewr - chłop się boczy, to pokaż cycki.

Ubrałam moją ulubioną sukienkę koloru nieba.

Zmieniała kolor w zależności od pogody i pory dnia?

Jest też prezentem, który dostałam od Harrego, bardzo lubi gdy ją ubieram. Już chciałam wyjść, gdy Harry złapał mnie za rękę.
Leżąc na łożku, rzucił swoją gumową reką do łapania krnąbrnych żon.

- Gin, za co była ta cisza przed chwilą ?? Nie odzywasz się do mnie ?- spytał
Za jakie grzechy tak mnie karzesz i chłoszczesz tą ciszą?

- Czemu tak myślisz ? Wiedziałam, że tak zareagujesz, ale za ten komentarz w sumie mogę być zła.
- Aaaa.... to było..... tak jakoś... To tak jakoś wyszło. Przepraszam Cię Ginny, wiesz że Cię kocham i nie powiedziałem tego specjalnie. Nie jestem Malfoy'em.
Nie da się ukryć, przypuszczam, że Malfoy jest lepiej wychowany.
- Czemu nie wytarłeś butów przed wejściem? Co ty, Malfoy jesteś, czy co?!

- No nie jesteś i bardzo dobrze. Wybaczam Ci, ale zachowuj się przy gościach i PRZEBIERZ się !!!
- Dobrze już się przebieram, chciaż i tak nie będe wyglądał tak jak ty !
Harry nie był w stanie ukryć żalu, że nigdy nie będzie wyglądał jak kobieta. Nocne próby zakładania bielizny i ubrań żony dawały marne rezultaty.
Bzdura, Harry, nie porzucaj swoich marzeń! Siła dzisiejszej mugolskiej chirurgii plastycznej jest przeogromna!

- To miał być komplement czy obelga?
Ohydna potwarz i szyderstwo, bezczelnie rzucone ci prosto w twarz. Z glana drania!

- Kochanie, oczywiście, że komplement.
- To dobrze dla Ciebie. A i mam jeszcze jedną sprawe do omówienia !!
Męczą mnie już te wielokrotne wykrzykniki i znaki zapytania.
Wygląda to na objawy częstego wykłócania się na forach internetowych.

- Jaką?- spytał mój kochany Harry
- Chcę iść do pracy !!!!!!!!!!!!!!
No toś dosrała *próbuje wygrzebać się ze stosu wykrzykników, którymi została zasypana*. To o czym ja mówiłam? Ach, wykrzykniki…
Brakuje tylko w tej wypowiedzi “one, one, one”.

- Nie ma mowy, to ja będe zarabiał na dom !!!!!!!!Ty masz być w domu
i zajmować się dziećmi.
Tako rzecze Zaratustra.
Harry, skarbeńku, czy ty sobie przypadkiem nie uszkodziłeś mózgu w finałowej walce z Voldemortem? Bo nie pamiętam, żebyś wcześniej był stereotypową męską świnią.

- Skarbie, ale w przyszłym roku Lily, Albus i James będą w Hogwarcie, całe dnie będe w domu, co niby mam w nim robić ??
Może zacznij od obiadu?

- Możesz przejść się na Pokątną. I wcale nie musisz pracować, odwiedź
rodziców, napewno tęsknią, jest też Bill i Fleur, Ron i Hermiona, może pójdziesz do Luny.
Łał, jakie poluzowanie łańcucha.

- Luna jest w Hogwarcie. I wiesz to chyba dobry pomysł, ale teraz idziemy na dół, słyszę mugoli pod domem.
Wyczuwam także ten ich mugolski smród moim superczułym, czarodziejskim węchem.


- Tak, tak idziemy na pewną śmierć.
- Nie marudź, przeżyłeś walkę z Voldemortem to i teraz wytrzymasz.
IDZIEMY !!!!!!!!!!
Za wolność naszą i waszą! Do przodu PooolskoOOOo!


Pociągnęłam go za rękę i zbiegliśmy razem na dół.

Po tym szaleńczym biegu, zmęczeni, ale szczęśliwi, padliśmy na wykładzinę. Delikatne promienie słońca… Ups, chyba nie o to chodziło aŁtorce, kiedy pisała o zbiegnięciu na dół.

Goście

Dursley'owie nacisnęli na dzwonek do drzwi. Zadzwoniło, nasz dom na Grimmauld Place 12 jest duży i piękny. Dobrze znany dom jako siedziba Zakonu Feniksa, już nie.
Ostatnie zdanie mnie urzekło. Chciałabym coś o nim napisać, ale naprawdę nie znajduję słów, już nie.
Próbuję sama coś wymyślić, już nie.

Od kiedy Tonks nie żyje, wszystko się sypie. Lupin wychowywał ich synka już teraz 19-letnigo.
*głaszcze po głowie szlochający Kanon, który teraz wybuchnął nowym spazmem płaczu*
*gapi się przez chwilę tępym wzrokiem w tekst* Abstrahując od tych tortur na Kanonie, co ma wspólnego zmartwychwstały Lupin z wyglądem domu?

Może Tonks dorabiała sobie jako służąca u Potterów? To by tłumaczyło, dlaczego Ginny nic nie robi w domu.

Wuj Veron podszedł do Harrego wraz z ciotką Petunią i przywitał się grzecznie. Nie było to normalne, ponieważ wuj nie za bardzo za nim przepadał, a ciotka zresztą też. Zauważyłam, że w drzwiach nadal stoi Dudley, więc podbiegłam i przywitałam się, zaprosiłam go do środka.
Ja rozumiem, że jeśli człowiek cały dzień się opierdala, to potem musi jakoś spożytkować nagromadzoną energię, ale dlaczego ona tak biega?
Może nadeszła godzina, o której zwykle wyprowadzano ją na spacer.

Gdy podałam kolację, wuj Veron zaczął mówić: Harry, chcialiśmy Cię przprosić... - Urwał bo ciotka szturchała go w ramie.
- Petunio zachowuj się.
Kolejny zwolennik tresury żon.

Jak już mówiłem, chcielibyśmy Cię przeprosić
za te lata spędzone w komórce pod schodami. Wiemy, że nie zachowywaliśmy się dobrze względem Ciebie. No, więc... chcieliśmy was o coś prosić.
Zdziwiło mnie to zdanie. O co mogą nas prosić ??? To dziwne, wszystko takie jest, bo Dursley'owie są dziwni.
Dziwne by było, gdyby wszystko było normalne, bo Dursley’owie są dziwni... lub na odwrót.

Nastała niezręczna
cisza.
Rozumiem, że ta “cisza” została umieszczona w nowym akapicie i wyśrodkowana dla lepszego efektu?

Opowieść Dudley

Urocze imię dla opowieści.

Postanowiłam przerwać te męczącą cisze.
- Słuchamy o co chcieliście nas prosić ?? - Harry zmierzył mnie wzrokiem. Wzruszyłam tylko ramionami.
“Mierzenie kogoś wzrokiem” jest pozostałością po gangsterskiej przeszłości Harry’ego,kiedy trzeba było zaznaczać, kto rządzi na dzielni.

- No, więc ja i Veron...- zaczęła Petunia -... nie jesteśmy już tacy młodzi. Wiecie, że Dudley ma syna ??
- Syna ?? Ale z kim ?? - Spytałam razem z Harrym.
Z twoją starą. Serio, małżeństwo Dudley’a nie jest najbardziej szokującą rzeczą w tym opku.

Głos zabrał Dudley:
- Miała na imię Kate, kochałem ją i było świetnie, ale do zeszłego tygodnia. Moja piękna żona zmarła w zeszłą środe.
Śmierć trochę popsuła nasze relacje.

Po prostu wzięła i umarła, rozumiesz to? Jak tak można?! Nigdy jej tego nie wybaczę.

- O jejku, to takie smutne. Bardzo nam przykro- powiedziałam
- Tak umarła, a nasz syn ma 10 lat. - Rozpłakał się.
- Tak jak ja !!- wtrąciła się Lily.
- Nie mam wystarczająco sił, by go sam wychować.
Jednorożcu, kolejny upośledzony w dziedzinie relacji rodzinnych. Nie jest w stanie wychować, bo co? Dzieciak ma dziesięć lat, więc to chyba nie brudne pampersy są problemem.
Patrząc na to, jakie wzorce dawali mu rodzice na przykładzie Harry’ego, to się nie dziwię.

- Jak ma na imię- spytał Harry.
- Harry Junior, na cześć mojego kuzyna, który uratował mi życie
- Harrego Pottera.
Wybaczcie na moment. *dyskretnie udaje się do kącika, żeby nie rzygać tęczą na ekran*
*Koona swoim zachowaniem przypomina Barneya w tej scenie*

- Ale to słodkie, prawda mamo ?? - spytała moja mała czarownica.
*nadal słabym głosem* Niczym kupki kucyponków po lodach truskawkowych.
Daj spokój, przy tym nawet księżniczka Celestia wymięka.

- Tak Lily, to słodkie, ale dajmy im skończyć. Więc o co nas prosicie ?
- Dobrze przejdźmy do rzeczy - powiedział Veron - My już też nie dajemy rady, jesteśmy za starzy.
Są po piędziesiątce, bez jaj, ludzie tak długo nie żyją. =.=”
Niech się przyznają, po prostu im się nie chce nic robić, tak jak Ginny.

Więc chcieliśmy zapytać, czy Dudley z synem mógłby zamieszkać z Wami ? Ty Ginny pewnie nie bedziesz zachwycona i ty Harry też nie, ale Harry Junior potrzebuje rodziny, która pomoże mu się rozwijać.
Bogowie, dlaczego wybrali taką dysfunkcyjną rodzinę?
Może chcą, żeby poznał, czym jest prawdziwe życie, nie zawsze usłane różami.

- Musimy się zastanowić, damy Wam znać jak ustalimy co dalej ! - powiedziałam, bo Harry był zbyt zszokowany, przez te informacje. Goście wyszli, teraz nie pozostaje nam nic innego jak tylko wspólnie coś wymyślić
Szybko poszło, w przeciwieństwie do tej analizy.

2 komentarze:

  1. Po prostu analizatorskie arcydzieło! Miałam łzy w oczach. Z niecierpliwością czekam na kolejną część tego cuda! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny blog. :p
    dodaję do obs. >3

    zapraszam - http://mojmagiswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń